Idziemy spać. Zmęczeni kolejnym upalnym dniem, pracą ponad normy czasowe; sytuacja nagle wymusza duże tempo. Kończy się burza - piękna, wyrazista, deszcz pada dwie godziny. Pachnie wilgocią i świeżością, jakiej mocno nam już brakowało w ostatnich dniach. Piękne i ciepłe lato. Niesie wspomnienia... zapachu truskawek przerabianych na kompot w babcinej kuchni, wędrówek po górach u boku mądrego i kochanego dziadka - turysty, chwil kiedy pojawił się w naszym domu pierwszy Mały Człowieczek... :) Zapachów i wspomnień jest chyba tysiące. Tej spokojnej, ale długiej nocy, oczekując na powrót Męża z pracy, siedzę w oknie i patrzę na park, wszystko jakoś tak samo się nakręca... Te chwile uspakajają emocje, które dnia poprzedniego bardzo zmęczyły mnie i Dzieciaki. Nerwy pojawiają się jakby same, bez naszej zgody, do awantury zawsze(zaledwie jeden) krok.
Czekają nas jeszcze dwa intensywne dni. W piątkowe popołudnie jedziemy na badania; być może Okruszek odsłoni swoją najdelikatniejszą Tajemnicę:)
czwartek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz