poniedziałek

Druzylla - stop - Maria.

Ależ mnie spotkał luksus:) W ciągu ostatniego miesiąca miałam przyjemność zboczyć znowu na literackie tory i wpaść w lekturę obyczajowo - wiktoriańską, jaką obecnie tak rzadko "dopadam".
Przyczyny tego stanu rzeczy są zrozumiałe,co jednak nie umniejsza faktom, że moje cudowne dzieciaki tak grzecznie się bawiły,iż połknęłam oby dwie książki w tempie szybszym niż przypuszczałam:)
Siedzimy w pokoju, chłopcy w krainie klocków lego rozbudowują domy, samochody i szpitale a ja obok na łóżku i po prostu czytam. To wspaniałe doświadczenie, bo wiadomo, dwu i czterolatek na brak energii witalnej raczej nie narzekają, a tu taka wspaniała niespodzianka. Uświadamia mi, że mam wspaniałe dzieciaki i nawet w tak zwariowanym momencie jak remont i brak pogody można w towarzystwie szkrabów wyskoczyć do XIX wiecznej Anglii albo też wybrać się w obyczajowa podróż do Dublina z przełomu lat 80 i 90 - ych.
Brakuje mi opcji czytania, z wyboru, nie na studia czy w razie zwątpienia w swe pedagogiczne moce;)
Czytania, dlatego, że lubię i z całym przekonaniem, wiem co lubię! Ot, co:)

Brak komentarzy: