21 sierpnia - Jesteśmy znowu w osiedlowej piaskownicy. To już trzeci raz w tym tygodniu? Tak, chyba tak. Chłopcy się ładnie bawią, dzieciaki są fajne, a nasz azyl na działce stracił niestety na atrakcyjności, bo wichura zerwała nam baldachim... W słońcu jakie tam przygrzewa i przy mojej kondycji plenery niestety odpadają.
Mnie wzięło znowu na "literackie wyżywanie się". Chciałabym usiąść w kąciku pokoju dziecięcego, laptop, kawa i pisanie:) Myśli zatrzymane na kartkach papieru albo w klimacie klawiatury... Lubie te duchowe jakby spotkania, taką ciszę, która jest potrzebna żeby usłyszeć własne myśli i poczuć jak mi jest w danym momencie życia, bycia...
Zaczynam inaczej patrzeć na kobiety - matki obserwowane przeze mnie przed kilku laty w podobnych sytuacjach opiekuńczych... Wiatr szumi dookoła, delikatnie powiewa w ten upalny dzień, chłopcy nawiązują relacje z innymi dziećmi. Tylko ławeczek brakuje, żeby spokojnie przysiąść i obserwować ten dziecięcy świat i zamyślić się... (być może) wyciszyć już po dorosłemu...
27 sierpnia - Bardzo ładnie pachnie powietrze. To już jesień, zapowiedź kończącego się lata, wcześniej zapadający zmrok i oczekiwanie. Na opadające liście, zmierzch nad polami tuz obok osiedla... co roku ten sam cykl a za każdym razem zachwycający na nowo...
Cisza w domu. Andrz w pracy, a nasi Panowie już śpią:) To taki miły moment dnia, kiedy umyci kładą się do łóżka, buziaczek, kołysanki na dobranoc... i cisza. Kojąca po tak pracowitym dniu i w jakiś sposób radosna. Że kolejny dzień życia za nami a w nocy można po prostu odpocząć:)
3 września - Chyba będę siedziała non stop z nosem w pamiętniku. Jak nie moim, to przedszkolnym:) Nat jest chory, dokucza mu to bardzo - gorączka, obolałe ciałko, widać, że jest zmęczony. Młodszego Pana też męczy - napływ ENERGII;) Chyba jest to mieszanina rozpaczy i wszystkiego innego, co tylko jego serduszko może pomieścić po pierwszych dwóch dniach w przedszkolu... Widać jakby go nie lubił ale tak naprawdę trudno zawyrokować ostatecznie.
Ja w zasadzie zachłannie i radośnie korzystam z czasu "wolności". Wciąga mnie "obyczajówka" wypożyczona z biblioteki, męczy niekończący się remont, remont, remont... ostatnie tygodnie oczekiwania na Okruszka też. Moje ciało jest bardzo zmęczone, w zasadzie powinnam sypiać razem z dziećmi po obiedzie. Chłopaki właśnie teraz śpią. Jest cicho i przytulnie. Tak miło delektować się ich odpoczynkiem...
poniedziałek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz