piątek

Już (tu) nie wrócę

http://pl.youtube.com/watch?v=2XDmimpyhRA -
to zdaję się teraz najważniejszy punkt programu.
Całuję:)

Wpadnę później ;)

Zakręciło mi czasem.
(Za) siedzeniem się w domu.
Macierzyństwo absorbuje mnie na 110%, a pora roku nie sprzyja nadmiarom endorfin we krwi.

Zatrzymam się niebawem, wspomnę co było i co już otrzymałam:)
Wsłucham się w ciszę i wpadnę tutaj, żeby niczego nie przegapić.

wtorek

38 tygodni

Dzisiaj. W sieci. Szukam kontaktu ze światem zewnętrznym. Może ostatni raz przed rozwiązaniem...
Oczekiwanie trwa. 38 tygodni. Listopad po raz pierwszy chyba w życiu obdarzam sympatią i otwieram się na to przełomowe wydarzenie.
Muzyka. Jak zawsze pozwala się zapomnieć... Dzisiaj utworami Janusza Radka.
Tęsknię.

poniedziałek

Szturmem w bałagan

Tak. Przypuściłam szturm na nasze odremontowane ale zagracone "M". Niedziela, niestety. Słoneczko jesienne zaprasza do wyjścia z domu, ale zbierana przez cały tydzień energia eksploduje dopiero teraz... Kartony, torby, bibeloty nagromadzone w czasie tych trzech miesięcy robią wrażenie :( jednak kilka godzin zawziętej pracy owocuje - łóżeczko Szkrabka ląduje w końcu we właściwej części pokoju, zabawki starszaków znajdują nowe miejsca w pokoiku dzieci. Nota bene, wprowadzenie ich z powrotem do pokoju sprawiło chłopakom większą frajdę niż się spodziewaliśmy:) Urocze:)
Godzina 22. Oglądamy "Byliśmy żołnierzami" w telewizyjnej Dwójce. Z jednym okiem utkwionym w ekranie macham ściereczką po ostanim fragmencie kurzu zasiedziałego po szlifowaniu gipsowej ściany. Zrobiliśmy sobie przerwę i wypad na tzw "wieczorną przejażdżkę" - kilkanaście minut biegu dla naszej suczki, wieczorna audycja w Polskim Radiu i cisza zapadających w sen dzieciaków... W lesie pachnie deszczem, grzybami i ponurą ale porywającą ciemnością...
Ehhh, zmysłami doświadczam świat, poezja...

Z zaskoczenia :)

To naprawdę mały szok dla nas, tyle, że bardzo pozytywny.
Otóż, nasze Młodsze dziecię miało dzisiaj zostać w domu; od kilku dni ma katarek, chcieliśmy go jeszcze podrukować, bo to już druga infekcja w tym miesiącu, a wiadomo jak to z przedszkolaków zdrowiem bywa;) Tymczasem jeszcze w domu padły słowa "ja chcę iść do przedszkola".
Już pod placówką Mąż pyta więc drugi raz, czy Sam faktycznie chce iść z Braciszkiem i co słyszy - zadowolone TAK:) Hmm, niby nic, prawda? A jednak - Sam ma to do siebie, że nie przestaje nas zaskakiwać, wobec czego dotychczasowe marudzenie na wieść o przedszkolu mogę chyba potraktować z przymrużeniem oka. Bo czy dziecko, które źle się się czuje w takim miejscu jak przedszkole, tak ochoczo zdecydowałoby się nie zostawać z mamą w domu?:)

Retrospekcje

21 sierpnia - Jesteśmy znowu w osiedlowej piaskownicy. To już trzeci raz w tym tygodniu? Tak, chyba tak. Chłopcy się ładnie bawią, dzieciaki są fajne, a nasz azyl na działce stracił niestety na atrakcyjności, bo wichura zerwała nam baldachim... W słońcu jakie tam przygrzewa i przy mojej kondycji plenery niestety odpadają.
Mnie wzięło znowu na "literackie wyżywanie się". Chciałabym usiąść w kąciku pokoju dziecięcego, laptop, kawa i pisanie:) Myśli zatrzymane na kartkach papieru albo w klimacie klawiatury... Lubie te duchowe jakby spotkania, taką ciszę, która jest potrzebna żeby usłyszeć własne myśli i poczuć jak mi jest w danym momencie życia, bycia...
Zaczynam inaczej patrzeć na kobiety - matki obserwowane przeze mnie przed kilku laty w podobnych sytuacjach opiekuńczych... Wiatr szumi dookoła, delikatnie powiewa w ten upalny dzień, chłopcy nawiązują relacje z innymi dziećmi. Tylko ławeczek brakuje, żeby spokojnie przysiąść i obserwować ten dziecięcy świat i zamyślić się... (być może) wyciszyć już po dorosłemu...

27 sierpnia - Bardzo ładnie pachnie powietrze. To już jesień, zapowiedź kończącego się lata, wcześniej zapadający zmrok i oczekiwanie. Na opadające liście, zmierzch nad polami tuz obok osiedla... co roku ten sam cykl a za każdym razem zachwycający na nowo...
Cisza w domu. Andrz w pracy, a nasi Panowie już śpią:) To taki miły moment dnia, kiedy umyci kładą się do łóżka, buziaczek, kołysanki na dobranoc... i cisza. Kojąca po tak pracowitym dniu i w jakiś sposób radosna. Że kolejny dzień życia za nami a w nocy można po prostu odpocząć:)

3 września - Chyba będę siedziała non stop z nosem w pamiętniku. Jak nie moim, to przedszkolnym:) Nat jest chory, dokucza mu to bardzo - gorączka, obolałe ciałko, widać, że jest zmęczony. Młodszego Pana też męczy - napływ ENERGII;) Chyba jest to mieszanina rozpaczy i wszystkiego innego, co tylko jego serduszko może pomieścić po pierwszych dwóch dniach w przedszkolu... Widać jakby go nie lubił ale tak naprawdę trudno zawyrokować ostatecznie.
Ja w zasadzie zachłannie i radośnie korzystam z czasu "wolności". Wciąga mnie "obyczajówka" wypożyczona z biblioteki, męczy niekończący się remont, remont, remont... ostatnie tygodnie oczekiwania na Okruszka też. Moje ciało jest bardzo zmęczone, w zasadzie powinnam sypiać razem z dziećmi po obiedzie. Chłopaki właśnie teraz śpią. Jest cicho i przytulnie. Tak miło delektować się ich odpoczynkiem...

Jeszcze żyję, ale ...

W sieć wpadam zwykle na "pięć minut" i nawet z przygotowaną listą brakuje czasu na wszystko;) Maile do napisania, fotki do przerobienia, kontakty, które są warte zachodu i trzeba stale podgrzewać ich temperaturę. A do tego remont w domu i dzieciaki z tatą oczekujące tuż za drzwiami, bo z mamą jakoś tak w domu lepiej:)
Zbieram myśli na papierze, kolekcjonuję uczucia poukładane w treść zapisków pamiętnika, słyszę jak moja dusza pragnie wyrzucić doświadczenia z siebie i czekam. Zmęczona i obolała, ale radosna - na Nowego Człowieka, który już coraz bliżej ma do domu:)